Rozeznanie przedstawia się jako aktywność inteligencji, doświadczenia, a także woli, aby uchwycić sprzyjającą chwilę: są to warunki dokonania dobrego wyboru. (…)
W pewnym momencie jako wolne osoby dorosłe możemy poprosić o radę, pomyśleć, ale decyzja jest nasza własna. Nie możesz powiedzieć: straciłem to, bo to mój mąż zdecydował, moja żona, czy mój brat. Nie, to ty musisz decydować i każdy z nas misiu podejmować decyzje. Z tego względu ważna jest umiejętność rozeznawania – aby dobrze decydować ważna jest umiejętność rozeznawania. (…)
Podjęcie dobrej decyzji, słusznej decyzji zawsze prowadzi ciebie do tej radości ostatecznej. Być może w trakcie procesu trzeba trochę wycierpieć niepewności, różnych myśli, poszukiwania, ale w końcu słuszna decyzja wynagradza cię radością. (…)
Rozeznanie – jak już powiedziałem – wiąże się z trudem. Według Biblii nie znajdujemy przed sobą już zaplanowanego życia, które mamy prowadzić. Przeciwnie musimy o nim nieustannie decydować, w zależności od pojawiających się realiów. Bóg zaprasza nas do oceny i wyboru: stworzył nas wolnymi i chce, abyśmy korzystali z naszej wolności. Dlatego rozeznanie jest absorbujące. (…)
Rozeznanie jest żmudne, ale niezbędne, aby żyć. Wymaga, bym znał siebie, bym wiedział, co jest dla mnie dobre tu i teraz. Przede wszystkim wymaga synowskiej relacji z Bogiem. Bóg jest Ojcem i nie zostawia nas samymi, zawsze jest gotów nam doradzić, dodać otuchy, przyjąć. Nigdy jednak nie narzuca swojej woli. Dlaczego? Bo chce być miłowanym, a nie budzącym postrach.

Modlitwa jest nieodzowną pomocą w rozeznawaniu duchowym, zwłaszcza gdy dotyczy uczuć, pozwalając nam zwracać się do Boga z prostotą i zażyłością, tak jak rozmawia się z przyjacielem. Jest to umiejętność wyjścia poza myśli, wejścia z serdeczną spontanicznością w zażyłość z Panem. Sekretem życia świętych jest zażyłość i ufność w relacji z Bogiem, które w nich wzrastają i sprawiają, że coraz łatwiej rozpoznają to, co jest Jemu miłe. Prawdziwa modlitwa to zażyłość i zaufanie do Boga. Nie jest to recytowanie modlitwy jak papuga, bla bla bla, nie. Prawdziwa modlitwa to ta spontaniczność i serdeczna więź z Panem. Ta zażyłość przezwycięża lęk lub wątpliwości, że Jego wola nie dąży do naszego dobra, tę pokusę, która czasem przenika nasze myśli i sprawia, że nasze serce jest niespokojne i niepewne, lub także zgorzkniałe. (…)
Rozeznanie nie rości sobie prawa do absolutnej pewności, – nie jest metodą czystą chemicznie, nie rości sobie prawa do absolutnej pewności, bo dotyczy życia, a życie nie zawsze jest logiczne, ma wiele aspektów, których nie da się zamknąć w jednej kategorii myślowej. Chcielibyśmy dokładnie wiedzieć, co należy uczynić, jednak nawet gdy tak się dzieje, nie zawsze postępujemy zgodnie z tym. (…)
Przebywanie na modlitwie nie oznacza wypowiadania słów, słówek, nie: to bycie na modlitwie, otwarcie mojego serca na Jezusa, zbliżenie się do Jezusa, pozwolenie Jezusowi na wejście do mojego serca i sprawienie, że poczujemy Jego obecność. (…)
Jak już powiedziałem, rozmawiaj z Jezusem tak, jak przyjaciel rozmawia z drugim przyjacielem. Jest to łaska, o którą musimy prosić dla siebie nawzajem: widzieć Jezusa jako naszego Przyjaciela, Przyjaciela największego i Przyjaciela najwierniejszego, który nie zmusza, a przede wszystkim, który nigdy nas nie opuszcza, nawet gdy się od Niego oddalamy.

Trzeba poznać samego siebie, a to nie jest łatwe. Angażuje ono bowiem nasze ludzkie władze: pamięć, intelekt, wolę, uczucia. Często nie potrafimy rozeznać, ponieważ nie znamy siebie wystarczająco dobrze, i dlatego nie wiemy, czego naprawdę chcemy. (…)
Poznanie samego siebie nie jest trudne, ale jest żmudne: zakłada cierpliwe badanie duszy. Wymaga umiejętności zatrzymania się, „wyłączenia autopilota”, aby zyskać świadomość co do naszego sposobu postępowania, uczuć, które są w nas, powtarzających się myśli, które nas warunkują, często bez naszej wiedzy. Wymaga też rozróżnienia emocji od władz duchowych. „Czuję” to nie to samo, co „jestem przekonany”; „czuję że” to nie to samo, co „chcę”. W ten sposób dochodzimy do uznania, że pogląd, jaki mamy na siebie i rzeczywistość, jest czasem nieco zniekształcony. Uświadomienie sobie tego jest łaską! Rzeczywiście, wielokrotnie może się zdarzyć, że błędne przekonania na temat rzeczywistości, oparte na doświadczeniach z przeszłości silnie na nas wpływają, ograniczając naszą swobodę postawienia na to, co naprawdę liczy się w naszym życiu. (…)
Pomocą jest w tym rachunek sumienia. Nie mówię jednak o tym, który czynimy, gdy idziemy do spowiedzi, kiedy zastanawiamy się nad naszymi grzechami. Myślę o ogólnym rachunku sumienia na dany dzień. Co się wydarzyło w moim sercu w tym dniu? Zaszło tak wiele. Co takiego? Dlaczego? Jaki ślad pozostawiły w moim sercu? Potrzeba dokonać rachunku sumienia, czyli dobrego nawyku spokojnego odczytania na nowo tego, co dzieje się w naszym dniu, ucząc się dostrzegania w naszych ocenach i wyborach tego, do czego przywiązujemy największą wagę, czego szukamy i dlaczego, i co w końcu znajdujemy.”

Nasze życie jest najcenniejszą „księgą” jaką otrzymaliśmy, księgą, której wielu niestety nie czyta, lub robi to zbyt późno, przed śmiercią. A jednak właśnie w tej księdze znajduje się to, czego bezużytecznie szuka się na innych drogach. Święty Augustyn, wielki poszukiwacz prawdy, zrozumiał to właśnie odczytując na nowo swoje życie, dostrzegając w nim ciche i dyskretne, lecz wyraziste kroki obecności Pana. Pod koniec tej podróży zauważy ze zdumieniem: „W gębi duszy byłeś, a ja się po świecie błąkałem i tam szukałem Ciebie, bezładnie chwytając rzeczy piękne, które stworzyłeś. Ze mną byłeś, a ja nie byłem z Tobą” (Wyznania, X, 27). (…)
Opowiadanie o wydarzeniach z naszego życia pozwala również na uchwycenie ważnych niuansów i szczegółów, które mogą okazać się cennymi pomocami, a które do tej pory pozostawały ukryte. Na przykład lektura, przysługa, spotkanie, na pierwszy rzut oka uważane za rzeczy nieistotne, z czasem przekazują spokój wewnętrzny, przekazują radość życia i podsuwają kolejne dobre inicjatywy. Zatrzymanie się i rozpoznanie tego jest niezbędne do rozeznania, jest to praca nad zebraniem tych cennych, ukrytych pereł, które Pan rozrzucił na naszym gruncie. (…)
Możemy zadać sobie pytanie: czy kiedykolwiek opowiedziałem komuś o swoim życiu? To piękne doświadczenie narzeczonych: kiedy są ze sobą na serio, opowiadają sobie nawzajem swoje życie. Jest to jedna z najpiękniejszych i najbardziej intymnych form komunikacji: opowiedzenie o swoim życiu. Pozwala nam odkryć rzeczy dotąd nieznane, małe i proste, ale jak mówi Ewangelia, właśnie z drobnych rzeczy rodzą się wielkie (por. Łk 16,10). (…)
Rozeznawanie jest narracyjnym odczytywaniem chwil pięknych i mrocznych, pociech i przygnębień, których doświadczamy w trakcie naszego życia. Rozeznanie jest sercem mówiącym nam o Bogu, i my musimy nauczyć się rozumieć Jego język. Zapytajmy siebie na przykład na koniec dnia: co się dzisiaj wydarzyło w moim sercu. Niektórzy uważają, że robienie tego rachunku sumienia to rozliczanie się z grzechów, które popełniliśmy, a czynimy ich tak wiele. Ale nie, nie chodzi o to: co się wydarzyło w moim wnętrzu: doznałem radości – co przyniosło mi radość? byłem smutny – co sprawiło mi smutek? W ten sposób trzeba się uczyć rozeznawania co się w nas dzieje.

Nikt nie chciałby być strapiony, smutny – to prawda. Wszyscy chcielibyśmy mieć życie zawsze radosne, pogodne i spełnione. Jednak jest to nie tylko niemożliwe, ale nie byłoby też dla nas dobre. Tak naprawdę przemiana z życia ukierunkowanego na wady może zacząć się od sytuacji strapienia, wyrzutów sumienia z powodu tego co uczyniliśmy. (…)
Bóg dotyka serca, coś dociera do naszego wnętrza, smutek, wyrzuty sumienia z jakiegoś powodu – jest to zaproszenie do pojęcia pewnej drogi. Boży człowiek umie zauważyć w głębi to, co porusza serce. (…)
Ważne jest, aby nauczyć się odczytywać smutek. Wszyscy wiemy czym jest smutek, ale czy umiemy go odczytać? Czy potrafimy zrozumieć, co oznacza dla mnie ten dzisiejszy smutek? W naszych czasach jest on – smutek- najczęściej traktowany negatywnie jako zło, od którego należy uciec za wszelką cenę, a tymczasem może być on nieodzowną pobudką do życia, zapraszającą nas do odkrywania bogatszych i bardziej płodnych krajobrazów, na które nie pozwala ulotność i rozproszenie. (…)
Dlatego jest on niezbędny dla naszego zdrowia, chroni nas, abyśmy nie szkodzili sobie i innym. O wiele poważniejsze i bardziej niebezpieczne byłoby nie odczuwanie tego uczucia i pójście dalej. Smutek niekiedy działa jako semafor: zatrzymaj się, masz czerwone światło – stań. Jestem smutny: coś w tym jest. Z drugiej strony, dla tych, którzy mają pragnienie czynienia dobra, smutek jest przeszkodą, za pomocą której kusiciel chce nas zrazić. W takim przypadku należy postępować w sposób dokładnie przeciwny do tego, co jest nam sugerowane, będąc zdecydowanymi kontynuować to, co postanowiliśmy czynić.

Także stan duchowy, który nazywamy strapieniem, kiedy w sercu wszystko jest mroczne, smutne itd., ten stan strapienia może być okazją do rozwoju. Jeśli bowiem nie ma odrobiny niespełnienia, odrobiny zbawiennego smutku, zdrowej zdolności do przebywania w samotności, do przebywania z samym sobą bez ucieczki, to grozi nam, że zawsze będziemy trwali na powierzchni rzeczy i nigdy nie nawiążemy kontaktu z centrum naszego istnienia. Strapienie powoduje „wstrząs duszy”, kiedy człowiek jest smutny, to tak jakby dusza doznała wstrząsu, utrzymuje nas w gotowości, sprzyja czujności i pokorze, chroni przed wiatrami kaprysu. Są to niezbędne warunki dla postępu w życiu, a zatem i w życiu duchowym. (…)
Ważne decyzje mają cenę, jaką stanowi życie, cenę, która jest w zasięgu każdego z nas. Ważne decyzje nie biorą się z loterii: mają swoją cenę i trzeba ją zapłacić, jest to cena, której trzeba dokonać sercem, jest to cena decyzji, którą trzeba realizować przy odrobinie wysiłku: nie jest ona darmowa, ale jest w zasięgu każdego. Wszyscy musimy zapłacić tą decyzją, aby wyjść ze stanu obojętności, który nas zawsze niszczy.

W procesie rozeznania ważne jest zwracanie uwagi także na fazę, która następuje bezpośrednio po podjętej decyzji – muszę podjąć decyzję, robię rozeznanie, za lub przeciw, uczucia, modlę się… potem ten proces się kończy i podejmuję decyzję, a następnie przychodzi ta część, na którą musimy uważać: jest to zobaczenie znaków, które ją potwierdzają lub te, które ją podważają. Bo w życiu są decyzje, które nie są dobre i są znaki, które je podważają, a te dobre potwierdzają. (…)
Widzieliśmy bowiem, że czas jest podstawowym kryterium rozpoznania pośród wielu innych głosów, głosu Boga. Tylko On jest Panem czasu: jest to znak gwarancyjny jego oryginalności, która odróżnia go od imitacji, które mówią w Jego imieniu, nie odnosząc większego sukcesu. Jedną z cech wyróżniających dobrego ducha jest fakt, że przekazuje on pokój, który trwa w czasie. jeśli podejmiesz decyzję, proces, a następnie podejmiesz decyzję, jeśli to daje ci pokój, który trwa w czasie, to jest to dobry znak, wskazujący że droga była dobra. Pokój, który przynosi harmonię, jedność, zapał, gorliwość. Wychodzisz z tego procesu lepszym niż wszedłeś. (…)
Możemy rozpoznać pewne ważne aspekty, które pomagają nam odczytać czas po podjęciu decyzji jako ewentualne potwierdzenie jej dobroci. (…)
Pierwszym aspektem jest to, czy decyzja jest postrzegana jako ewentualny znak odpowiedzi na miłość i szczodrość Pana wobec mnie. Nie rodzi się ona ze strachu, szantażu emocjonalnego czy przymusu, ale rodzi się z wdzięczności za otrzymane dobro, która pobudza serce do przeżywania w sposób wolny relacji z Panem. Innym ważnym elementem jest świadomość poczucia się na swoim miejscu w życiu, ów spokój – „jestem na swoim miejscu” – i poczucie się częścią większego planu, do którego pragniemy wnieść swój wkład. Na placu św. Piotra znajdują się dwa precyzyjne punkty – ogniska elipsy – z których widać idealnie ustawione kolumny Berniniego. Podobnie człowiek może rozpoznać, że znalazł to, czego szuka, gdy jego dzień staje się bardziej uporządkowany, odczuwa coraz większą integrację między wieloma swoimi zainteresowaniami, ustala prawidłową hierarchię ważności i jest w stanie żyć tym z łatwością, stawiając czoła pojawiającym się trudnościom z odnowioną energią i hartem ducha. Innym dobrym znakiem potwierdzającym jest fakt, że pozostajemy wolnymi w odniesieniu do tego, co zostało postanowione, gotowymi do zakwestionowania tego, a nawet do rezygnacji w obliczu ewentualnych możliwych zaprzeczeń, starając się znaleźć w nich możliwe pouczenie Pana. Nie dlatego, że On chce nas pozbawić tego, co jest nam drogie, ale abyśmy to przeżywali z wolnością, bez przywiązania.

Rozeznania nie dokonuje się w pojedynkę. Dziś przyjrzyjmy się dokładniej niektórym pomocom, które mogą ułatwić tę nieodzowną aktywność życia duchowego, chociaż w pewnym stopniu spotkaliśmy się już z nimi w trakcie tych katechez, to pewne podsumowanie nam bardzo pomoże. Pierwszą nieodzowną pomocą jest konfrontacja ze Słowem Bożym i nauką Kościoła. Pomagają nam one odczytać dynamikę naszego serca, ucząc się rozpoznawania głosu Boga i odróżniania go od innych głosów, które zdają się narzucać naszej uwadze, ale które ostatecznie prowadzą nas do zagubienia. Biblia przestrzega nas, że głos Boga rozbrzmiewa w spokoju, w czujności, w milczeniu. (…)
Dla człowieka wierzącego Słowo Boże nie jest jedynie tekstem do czytania, ale żywą obecnością, dziełem Ducha Świętego, który pociesza, poucza, daje światło, siłę, orzeźwienie i radość życia. (…)
Wspaniale jest myśleć o życiu z Panem jako o relacji przyjaźni, która wzrasta z dnia na dzień. Czy o tym myśleliście? On jest drogą! Pomyślmy o Bogu, który nas miłuje, i chce abyśmy byli Jego przyjaciółmi! Przyjaźń z Bogiem jest zdolna do przemiany serca. Jest to jeden z wielkich darów Ducha Świętego, religijność, która pozwala nam rozpoznać ojcostwo Boga. Mamy czułego, miłującego Ojca, który nas kocha, który zawsze nas kochał: kiedy tego doświadczamy, serce topnieje i odpadają wątpliwości, lęki, poczucie niegodności. Nic nie może przeciwstawić się tej miłości spotkania z Panem. I to przypomina nam o innej wielkiej pomocy, o darze Ducha Świętego, który jest w nas obecny, który nas poucza, czyni żywym czytane przez nas Słowo Boże, podsuwa nowe znaczenia, otwiera drzwi, które wydawały się zamknięte, wskazuje drogi życia tam, gdzie zdawało się, że jest tylko ciemność i zamęt. Pytam was: czy modlicie się do Ducha Świętego? Ale kim jest ten wielki Nieznany? Modlimy się do Ojca, tak, odmawiamy Modlitwę Pańską, modlimy się do Jezusa, ale zapominamy o Duchu Świętym!